"Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
którzy kolejno wchodzą i znikają." /William Szekspir, Jak wam się podoba/
Człowiek jest twórcą /a może stwórcą/. Jego życie to nieustanne wydatki energetyczne, w celu wykreowania swoich indywidualnych wyobrażeń o świecie. Ilu ludzi, tyle indywidualnych światów.
Magazynujemy więc pokłady energii w upływającym czasie, w pracy fizycznej i intelektualnej, w rzeczach, roślinach, zwierzętach i we własnym ciele, o które dbamy lub wręcz przeciwnie, którego nie znosimy. Naszą energią miłości, nienawiści, uwielbienia, szacunku, pogardy itd. zasilamy innych ludzi, tworząc z nich nasz wykreowany świat. Każde zdarzenie, które ma się stać elementem naszego świata przyciąga uwagę a tym samym pochłania naszą energię.
Każde skupienie emocjonalne, intelektualne, fizyczne na kimś lub na czymś to wydatek energetyczny a cała ta wydatkowana energia tworzy nasz indywidualny świat.
Bardzo często pasjonaci /a wręcz fanatycy/ np. nauki, sztuki nie zauważają wielkich światowych przemian ponieważ zaabsorbowani są swoją wielką pasją i tam tkają swoją energetyczną pajęczynę, tworzącą świat ich dzieł. Mówi się o nich, że są "oderwani od rzeczywistości" ale gdzie jest ta "rzeczywistość" ?
Współczesny świat a przede wszystkim technologie wymiany informacji, które "zmuszają" człowieka do energetycznego zaangażowania /przede wszystkim emocjonalnego i intelektualnego/ w niewyobrażalną wręcz ilość rzeczy, osób i zdarzeń. Kokon energetyczny, który sami tworzymy, rozrasta się a nasz indywidualny świat powiększa się do niebotycznych rozmiarów.
Mamy w nim ogrom osób /łącznie ze znajomymi z facebooka, celebrytami, politykami, aktorami, dziennikarzami itd./, ogrom przedmiotów /te które posiadamy, te które chcemy posiadać, te które nieustannie przesuwają się przed naszymi oczami/, ogrom zdarzeń /także te, które występują bardzo daleko od nas i teoretycznie nie powinny nas absorbować/.
Ale co się stanie, kiedy jakiś element naszego energetycznego magazynu, zostanie wyeliminowany ?
Zgubimy zegarek-pamiątkę rodzinną /np. wspomnienia o dziadku/, odejdzie od nas współmałżonek /miłość, oddanie, wspólnota/, oszuka nas przyjaciel /szacunek, porozumienie/, polityk zawiedzie nasze zaufanie /plany na przyszłość/ - doświadczamy straty.
Wraz z jakąś stratą los pozbawia nas energii, którą tak skrzętnie kumulowaliśmy w danym "obiekcie".
Czujemy rozczarowanie, ból, niekiedy dopada nas trauma i mówimy, że ktoś przestał nas kochać czy szanować, że coś się nie udało bo ..., że przecież się staraliśmy a tak wyszło, że coś było takie ważne. I nie jest istotny ten "utracony obiekt ale ważna jest energia /ta nasza osobista/, którą zasilaliśmy obiekt naszego skupienia, a który właśnie utraciliśmy. Tracimy fragment naszego wykreowanego życia i tracimy energię, która tworzyła ten fragment życia. Jest to strata bezpowrotna, ostateczna.
Przykład :
Nasz współmałżonek dopuszcza się zdrady. Tracimy naszą energię, która zasilała go i tworzyła jego obraz. Wraz z energią znika fragment naszego wykreowanego życia. Rozwodu nie ma a wy żyjecie dalej zgodnie i szczęśliwie. Żeby to jednak zaistniało musicie zasilić następną porcją energii swojego wiarołomnego małżonka i stworzyć jego obraz na nowo - wprowadzić w swoje wykreowane życie całkiem nową postać.
Nie jest to proces łatwy ponieważ próbujemy zatrzymać tamten stary obraz - żal nam rozstać się z energią, którą, niekiedy przez wiele lat, zasilaliśmy ten obraz. Możemy taką porcję energii porównać z fragmentem ciała - wyrwijmy ją i porzućmy ... oj, chyba boli.
Im dłużej odwołujemy się do wspomnień i próbujemy zatrzymać to co umarło ... tym bardziej boli - poddajemy się operacji bez znieczulenia i przebiegającej w zwolnionym tempie.
A przyświeca nam jedna myśl ... żeby było jak kiedyś. Nie będzie. Ponadto, po co miałoby być jak kiedyś skoro życie pokazało, że "to kiedyś" było jedynie naszym idealistycznym wyobrażeniem i ... zdechło.
A teraz popatrzmy na kwestię naszych energii w ujęciu globalnym.
Żyjemy na planecie Ziemia, w jakimś państwie, w jakiejś społeczności, w jakiejś kulturze i wśród różnorakich wpływów religijnych, prawnych itp.
Każdy z nas, spośród tego globalnego zgiełku, wyławia swoje "punkty skupienia" i "wpompowuje" tam swoją energię - tworzy swój osobisty świat życia społecznego.
Niekiedy, nie zdając sobie nawet sprawy, wkładamy tam niebywałe pokłady energii /zaangażowanie polityczne, uczestnictwo w wyborach, zapalczywe popieranie jakiejś opcji światopoglądowej, wchodzenie w spory religijne itd./. Przy pomocy swojej energii toczymy wojny o jakieś nieznane nam byty /o Kaczyńskiego, o LGBT, o demokrację, o Trumpa, o TVN i TVP, o szczepionki, o globalne ocieplenie i o batoniki Lewandowskiej itd./. Jesteśmy niczym ofiary wampirów.
I ... przyszedł ten dziwny czas, czas zmian, kiedy wykreowany świat rozpadł się a wraz z nim utraciliśmy energię, którą tak nierozsądnie angażowaliśmy.
Jesteśmy zawiedzeni, rozczarowani ale jeszcze tli się w nas nadzieja, że wszystko będzie jak kiedyś.
Nie będzie.
Jesteśmy niczym zdradzona żona, która zaczyna przymilać się i nadskakiwać wiarołomnemu małżonkowi w nadziei, że miłość z dawnych lat ożyje.
Nie ożyje, tamta nie ożyje. Nie dlatego, że mąż jej nie kocha /bo może kocha ?/ ale dlatego, że wraz ze smutnymi wydarzeniami jej energia, która tworzyła obraz szczęśliwego małżeństwa i wizerunek kochającego męża rozpadła się. Pozostały wspomnienia i zdjęcia. Może pojawić się nowe uczucie oparte na nowej energii i wykreowaniu postaci męża na nowo.
Od blisko dwóch lat otrzymujemy przekaz, że nasze wyobrażenie świata było tylko wyobrażeniem. Opadają maski. Możemy zobaczyć to wszystko co nas mamiło, oszukiwało, dawało nadzieję itd. Jednak trzeba chcieć to zobaczyć i pożegnać się z bezpowrotnie utraconymi energiami.
Kłamstwo i manipulację oglądamy tu i teraz ale nieświadomie żyliśmy w tym przez lata. Zmarnowaliśmy wiele energii ... szkoda, ale zostawmy ją niech się rozsypie razem z tymi, którzy ją tak bezwzględnie eksploatowali.
Obserwujemy świat okrutny i zdeprawowany. Obserwujemy osoby, które przypisują sobie prawo bycia wybrańcami a tak naprawdę są bandytami i zbrodniarzami. Obserwujemy zdarzenia, które zatapiają nas w absurdalnym matriksie.
Myślimy, cóż za okropny czas. Błąd ... tak było zawsze a obecny czas stworzył okazję do obserwowania tych wszelkich przypadłości. Co jeszcze musi się wydarzyć żeby człowiek staną oko w oko z prawdą. Jeśli będziemy odpychać od siebie prawdę to nasze zachowanie będzie nieadekwatne do zdarzeń i okoliczności.
Człowiek inaczej zachowuje się w chwilowym braku komfortu a inaczej w stanie wojny, długotrwałego zagrożenia. Trzeba dostrzec zagrożenie i wroga ... ale o tym pisałam przez 8 lat.
To czas, kiedy los daje nam wybór : czerwoną lub niebieską pigułkę /film "Matrix"/.
Oczekiwaniem na "powrót do przeszłości" zamykamy szanse na zmiany i nakręcamy psychopatyczne działania oprawców. Nie zgadzajmy się na to" co było". Porzućmy bez żalu nasze zniszczone energie i twórzmy nowe indywidualne światy bo jesteśmy stwórcami.
Przypominam mój post z 1 lutego 2021 r. "Wkur...ione niebo" oraz post z 14 czerwca 2021 r. "Najciekawsze tranzyty-Jowisz
Niedługo minie osiem lat od czasu, kiedy napisałam pierwszy post na tym blogu.
Saturn zajmował 6 stp. Skorpiona i stał się bazą, fundamentem tego przedsięwzięcia.
W ostatnich latach Saturn doświadczył opozycji z Uranem oraz kwadratury z sobą samym, z pozycji Wodnika.
Czas zmian. Transmutacja.
_______________________________________________________
Przypominam, że trwa koniunkcja Wenus-Mars w 20-21 stp. Lwa
Być może Wenus wskaże, które elementy naszego wyobrażonego świata należy porzucić .