sobota, 23 marca 2019

Kościół czyli miłość ogromna do ...



Jak wygląda "rzymski kościół" każdy widzi … oczywiście pod warunkiem, że zobaczyć chce.
Dostęp do wiedzy jest głęboki i szeroki. Pomijam oczywiście, informacje związane z mitologią, biblijnymi bajkami i opowieściami z krypty.
Po pierwsze "rzymski kościół" zaistniał aby zdobyć władzę w tej części świata gdzie rozwój cywilizacyjny był wysoki i gdzie istniały całkiem dobre perspektywy ekspansji /było o co zawalczyć/. To była po prostu V-ta kolumna z terenów Bliskiego Wschodu.
Po drugie bardzo szybko nastąpił sojusz tronu z ołtarzem ponieważ gwarantował obu stronom nieograniczoną władzę i możliwość formatowania społeczności wedle sobie tylko znanych reguł.
Jak ogromną miłość do władzy prezentowali dostojnicy kościelni pokazuje chociażby historia rodziny Borgia /w herbie czerwony byk pasący się na zielonej łące/.
Po trzecie sposoby wyboru "kadry kierowniczej rzymskiego Kościoła" oraz sposoby sprawowania władzy znane są od wieków a karty historii przypominają nam o tym.
Środowisko kościelne zapisało się na kartach historii poprzez intrygi polityczne, zbrodnie, wojny, prześladowania, materialne rozpasanie, niemoralności a nie poprzez świętość. Być może zdarzali się w tym środowisku i święci ale zwracam uwagę na słowo "zdarzali się" co w dzisiejszym świecie oznacza błąd statystyczny. Ponadto pojęcie świętości jest względne i zmienia się na przestrzeni wieków a nawet jedynie lat.
Oczywiście "rzymski kościół" z upodobaniem sponsorował sztuki piękne jednak patrząc dzisiaj na ściany Watykanu pokryte malowidłami tłuściutkich, golutkich aniołków, damskich i męskich pośladków jakoś nie dziwą mnie te szczególne upodobania.
Jest jeszcze popularna edukacja, która stała się domeną zakonów - właściwie /celowane/ kształcenie stało się gwarantem niepodważalnej władzy zgodnie z zasadą "czym skorupka za młodu ...".


Więc skoro to wszystko wiemy to czego oczekujemy w XXI wieku od "rzymskiego kościoła".
Dlaczego od niezwykle autorytarnej, hierarchicznej, silnej organizacji, której przeszłość jest co najmniej kontrowersyjna, oczekujemy dobra, miłości, przyzwoitości, szacunku, skromności itp. ?
To tak, jakbyśmy oczekiwali od syberyjskiego tygrysa, że będzie skubał poziomki na łące a spotkanemu dzikiemu królikowi strzepnie /delikatnie/ łapą liść z ucha - poczytane byłoby to za naiwność lub wręcz głupotę.
Ta twarda struktura nie zmieni się jedynie poprzez odwoływanie się do sumienia, przyzwoitości, prawości. W tym przypadku zadziała tylko wypalanie "gorącym żelazem" - zastosował to dosyć skutecznie król Anglii i Napoleon.
Kościół jest skostniały i niezmienny a w związku z tym, nie działają na niego systemy prawne i społeczne z XXI wieku. Należy stosować system kar i nacisku rodem z X-XV wieku i wtedy istnieje szansa na nagłą i zdecydowaną zmianę tej instytucji lub jej likwidację.
Integracja tronu i ołtarza pod zwierzchnictwem jednej osoby niesie sporo niebezpieczeństw a w przypadku naszego kraju mogłoby się nagle okazać, że władzę w Polsce sprawuje "e-PiS-kopat" a obowiązującym tytułem jest "Z Bożej łaski król Polski, pan i dziedzic ziem pomiędzy Odrą i Bugiem, Jarosław Kaczyński" … i co wtedy ?
Sojusz tronu i ołtarza jest zdecydowanie optymalną formą sprawowania władzy.
Sprawdza się w każdym porządku społecznym, jest wyśmienitym sposobem manipulacji, indoktrynacji i zdobywania informacji. Przykładem jest chociażby postać ks. Jankowskiego, który namiętnie przytulał się do "Solidarności" jak i do komunistów a ze swojej parafii stworzył bazę do "okrągłego stołu" i jednocześnie sposób na rozszerzenie wpływów "rzymskiego kościoła". Władza świecka została namaszczona przez kościół do sprawowania rządów finansowych i gospodarczych a kościół został namaszczony przez władzę świecką do sprawowania rządów dusz. Prawem stanowionym podzieliły się te grupy wespół - zespół. System nazwano "rodzącą się demokracją". Szkoda tylko, że poród trwa tak długo a szanse na zdrowe potomstwo spadły do zera.
Nieograniczona władza kościoła w Polsce ma mocny fundament. Pisałam o tym już wielokrotnie.
Symboliczny "chrzest Polski" /wyniesiony w dzisiejszych czasach do rangi święta/ stał się przekleństwem, które odcisnęło dożywotnie piętno na tej krainie.


Specyficznym tematem jest pedofilia w strukturach "rzymskiego kościoła".
Wykorzystywanie istot niewinnych bardzo mocno związane jest z bogami, religiami, sektami, kościołami, kapłanami i szamanami, religijnymi rytuałami.
Wszechwładni i przerażający bogowie potrzebowali ofiar. Ofiary musiały mieć czystą krew, czyste ciało i czystego ducha - to jest nośnik siły, nieśmiertelności, potęgi. Takie warunki zawsze spełniały dzieci, osoby młode i niewinne, nieskalane brudem świata.
Oczywiście można dyskutować, czy biedne ofiary trafiały na ucztę bogów czy raczej w ręce kapłanów /tak jak obecnie/ jednak można śmiało powiedzieć, że to religie i ich twórcy stworzyli systemy wykorzystywania niewinnych.
Seks to potęga bo pamiętajmy, że oznacza płeć a jej przeciwne bieguny warunkują zaistnienie życia - podobnie jak przeciwne bieguny baterii warunkują światło w żarówce.
Nie dziwmy się więc, że w skostniałych religijnych organizacjach /skostnienie = umieranie/ jest wyjątkowy popyt na "dawców".
Kościół nigdy nie wyrzeknie się tego rodzaju chciejstw, są wmontowane niczym kod genetyczny bo ewoluują w religiach od tysięcy lat.
Nie należy tych tendencji porównywać z pojedynczymi przypadkami pedofilii, które występują w różnych innych środowiskach - pedofilie religijne/kościelne mają charakter zorganizowany, instytucjonalny.
Z biegiem lat i z biegiem dni zmienia się charakter składanych ofiar - kiedyś był to także morderstwa teraz są to czyny pedofilskie. Aczkolwiek gdybyśmy przekopali tereny zakonów i kościołów to może bylibyśmy mocno zaskoczeni odkryciami.
Pamiętajmy także, że patent na wykorzystywanie niewinnych nie należy jedynie do "rzymskiego kościoła". W innych religiach praktyki takie są niejednokrotnie usankcjonowane prawnie nawet w dzisiejszych czasach.
Pamiętajmy, że zawierzając kapłanom czy szamanom, oddajemy swoje dusze do ich dyspozycji. Później już tylko krok aby następne pokolenia oprócz duszy musiały oddać ciało i krew.
Przypominam ponownie o makabrycznym charakterze rytuału, który ma miejsce podczas każdej mszy w "rzymskim kościele"- można tu przywołać powiedzenie "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie" /ktoś ci coś ofiaruje więc licz się z tym, że będziesz musiał się zrewanżować/.
Religie związane są symbolicznie z Neptunem a Neptun jest ograniczający w stosunku do Jowisza /osobowość, inwencja, pomysł/.


_____________________________________
Ciekawostką jest termin świąt Wielkanocnych w 2019 r.
Zgodnie z pierwowzorem pogańskim, święta te powinny być 24 marca /pierwsza niedziela po pierwszej pełni Baran-Waga/.  Jednak zasady kościelne, które eliminowały zbieżność tych świąt ze świętami żydowskimi, w określonych przypadkach zmieniały daty. To spowodowało wyznaczenie świąt Wielkanocnych, na 21 kwietnia 2019 r.
Jest to bardzo kontrowersyjny czas.
Słońce będzie już w znaku Byka i żeby było jeszcze ciekawiej znajdzie się w koniunkcji z Uranem.
Znak Barana symbolizuje /w naszej strefie klimatycznej/ początek wiosny, budzenie się ducha, odrodzenie, nową nadzieję. Wielkanoc w znaku Barana /na ogół tak wypada/ jest symbolicznie uzasadniona - z tego powodu chrześcijaństwo zaadoptowało ten termin ze świąt pogańskich.
Znak Byka jest znakiem materii i z duchem niewiele ma wspólnego. Ze znakiem Byka związany jest egipski Apis, Ozyrys. Mocne odniesienia do byka występują w mitach o Atlantydzie. Często uważny jest za symbol istot, które skolonizowały Ziemię. Byka możemy zobaczyć na Wall Street w Nowym Jorku. Możemy jego symbol dostrzec w zaciśniętej "rogatej" pięści, która jest uważana za symbol satanistyczny /osobiście uważam, że jest to symbol dominacji materii/.
Ze znakiem Byka związany jest Saturn, który jest symbolem tworzenia się materii, działania czasu i woli tworzenia materii a tym samym symbol karmicznych zależności.
Ponownie przypominam o herbie rodu Borgia - w tych okolicznościach może to mieć symboliczne znaczenie.
Słońce w koniunkcji z Uranem nadaje materii jeszcze większą rangę i moc.
Rytuały chrześcijańskie mogą przybrać dziwne-dwuznaczne znaczenie w takim dniu.
Może jakiś duchowny przejęzyczy się i krzyknie przed ołtarzem "o, wielki Ozyrysie".
Niewątpliwie jest to czas, kiedy boskość może być ukazywana w postaci materialnych bytów, np. złoty cielec, płaczące figury i obrazy, chmury układające się święte twarze itp.
21 kwietnia 1851 r. Wielkanoc była obchodzona w bardzo podobnych okolicznościach /Słońce z Uranem było w 1 stp. Byka/. Był to prawdopodobnie początek pomysłu na wprowadzenie nowego dogmatu w "rzymskim kościele".
Dogmat o "Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny" ogłoszony został 8 grudnia 1854 r. przez papieża Piusa IX /Pluton tranzytował nad koniunkcją Słońce-Uran z 21.04.1851 r./.
Jest to także czas, kiedy "charyzmatyczni" politycy/wodzowie uznają się za pomazańców bożych i sięgają po władzę /często w wyniku zamachu stanu/.
Tak było właśnie w 1851 r. kiedy to we Francji, w wyniku zamachu stanu, pełnię władzy objął Ludwik Napoleon Bonaparte.
Święta Wielkanocne w znaku Byka /koniunkcja Słońca i Urana/ miały miejsce także 21 kwietnia 1935 r. i wtedy to "nowym pomazańcem" został Adolf Hitler. Być może i "rzymski kościół", w tym czasie, nadał świętości jakiemuś materialnemu bytowi /prawdziwemu lub wymyślonemu/.
Warto zaznaczyć, że w święta Wielkanocne, planeta Wenus będzie w 1 stp. Barana i zacznie podpowiadać kim jesteśmy, jaka jest moc naszego ducha. Warto słuchać intuicji i warto się zastanowić, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od tzw. zewnętrznych wpływów. Jest to wyśmienity czas aby powiedzieć  "jestem sam dla siebie autorytetem i wyrocznią".


_____________________________________
Przypominam mój post z 10.09.2013 r. "Okiem astrologa - zmierzch chrześcijaństwa czy wielka zmiana ?" … ależ to dawno temu napisałam





0 komentarze:

Prześlij komentarz