niedziela, 4 października 2015
Upadek Atlantydy
Atlantyda - mityczna kraina, miejsce istnienia wysoko rozwiniętej cywilizacji, kraina dostatku i szczęśliwości.
Atlantyda - świat zniszczony przez trzęsienia ziemi, który został pochłonięty przez wody oceanów.
Atlantyda - symbol nieuchronnego upadku i konieczności zmiany.
Dwa lata temu, we wrześniu 2013 r., napisałam posty "Okiem astrologa-zmierzch chrześcijaństwa czy wielka zmiana ?", w których przewiduję duże perturbacje w obszarze chrześcijańskiego świata a w szczególności kłopoty rzymskokatolickiego kościoła.
Twarde struktury kościoła, obwarowane kanonami, dogmatami i oporne na zmiany, prędzej lub później muszą ustąpić przed zmianami, jakie niesie świat. Zmieniający się świat jak biblijny potop pochłonie wszystko, co jest już nieprzydatne.
Konserwatywny obraz kościoła rzymskokatolickiego niczym mityczna Atlantyda zanurzy się w falach oceanu /bo przecież z trzęsieniem ziemi już mamy do czynienia/.
Zasadnicza zmiana filozofii kościoła albo upadek - innej drogi nie widzę.
Rok temu, 15.10.2014, w poście "Czas Strzelca, cz.5 - Religijny event", pisałam o spektaklu absurdów, które zafunduje nam organizacja kościelna. I ledwo co Saturn powrócił do znaku Strzelca, mamy kontynuację Synodu /rozpoczętego w 2014 r./ oraz głosy podważające zasady obowiązujące w kościele katolickim /ksiądz Krzysztof Charamsa/.
Saturn w Strzelcu będzie gościł ponad dwa lata więc i z "kościelnym cyrkiem doktryn i dogmatów" możemy mieć do czynienia przez ten czas /a nawet trochę dłużej/.
Gdyby kościół pozbył się ze swoich szeregów fanatycznych doktrynerów, pedofilii, kapłanów żyjących w związkach hetero lub homoseksualnych, kapłanów-mafiosów, kapłanów-polityków, kapłanów-pospolitych dorobkiewiczów i kapłanów-idiotów to ........ może ostało by się tych stu czterdziestu i czterech, którzy mogliby jednocześnie tworzyć coś nowego a zarazem posiadać umiejętność oddzielania ziarna od plew.
I może tak się stanie. Wyrośnie nowy kościół, sekta, wiara, która po dwustu lub tysiącu latach ......... także upadnie. Dlaczego? - Bo tak urządzony jest ten świat.
Człowiek potrzebuje wiary w "kogoś" lub w "coś". Jest dosyć leniwy i lubi aby ktoś /niby mądrzejszy, niby potężniejszy i niby oświecony/ objawił mu obraz Boga.
Po co się wysilać - myśleć, medytować, poznawać?
Jest mi źle, nie rozumiem siebie i świata - dajcie mi Boga. Może on umili mi nieszczęsną egzystencję.
Ludzkość potrzebuje Boga do "zapychania dziur" własnej ignorancji. Tak było i tak będzie.
Tylko nieliczni próbują zrozumieć i odnaleźć swoją drogę i poznać swojego "osobistego Boga", który jest reżyserem ich życia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz